Brak słów, niemal trzy miesiące od ostatniego wpisu.. Ten pierwszy wpis po przerwie jest zawsze najtrudniejszy, później już jakoś wracam do rytmu. Oby i tam razem tak się stało. Statystyki pokazują, że całkiem sporo osób klikało na tą stronę przez ostatnie dwa miesiące. Wiem jak to jest, mało co irytuje tak bardzo, jak strona, która wygląda jak zdjęcie. Zatem, do pracy.
W Polsce jak zwykle było intensywnie i miło, wiele spotkań, wyjazdów, przywitań i pożegnań. Za każdym razem jednak zauważam, że jest coraz więcej rzeczy, których nie znam, a o których wszyscy wiedzą. Pewne zmiany następują w naszym życiu bez dziennikarskiego komentarza, bo są oczywiste, ale jedynie dla tych, którzy są blisko. Nie pamiętam, czy już o tym pisałem wcześniej, ale kiedy jestem w Polsce, mam wrażenie, że moje życie w Stanach jest zatrzymane, pauza. Przełączam się na tryb polski i świadomość przeskakuje w inny wymiar. Dla ludzi z branży – to jest jak context switch. Tak jakbym miał dwa życia, jedno tu, drugie tam. Jak jestem w Polsce, czuję się jak u siebie, mam własny pokój, telefon, robię zakupy, itd. To samo tutaj. To naprawdę nietypowe uczucie, choć dobrze znane moim tutejszym znajomym. Przed wejściem na samolot porzucam jedno życie i wracam do drugiego. Porzucam niektóre problemy, zmartwienia, a właściwie to odkładam je na półkę. Za 6 miesięcy do nich wrócę i będę miał wrażenie, że minęło parę dni – naprawdę :-)
Ok, dość tej filozofii. Rodzinie ślicznie dziękuję za wspaniałą gościnę – jak zwykle!! Mam nadzieję, że będę miał okazję się odwdzięczyć. Chłopaki i dziewczyny z Wrocka – dziękuję Wam za tak liczne i spontaniczne przyjście, to było jedno z najmilszych wydarzeń podczas tamtego pobytu. Następnym razem jednak załatwię sobie nocleg, bo pozostał pewien niedosyt..
Context switch.
A zima była śnieźna tego roku w Bostonie, najśnieżniejsza od kilkudziesięciu lat. Al Gore pewnie się drapie po głowie i zastanawia skąd w tym mieście, nieco powyżej szerokości geograficznej Rzymu, tyle śniegu? Śnieg pada dosłownie co 2-3 dni, co prawda topnieje, ale w wielu miejscach zalega od wielu tygodni. Nie pamiętam już ile razy musiałem odśnieżać samochód, skrobać lód z szyb, odśnieżać drogę, aby wyjechać Neonem na słone drogi. Tak słone, że zużyłem już dwa galony (ok. 7.5l) płynu do spryskiwaczy.Wczoraj śnieg tak mocno sypał, że pługi nie nadążały z odśnieżaniem najważniejszej autostrady w stanie Massachusetts, Mass Turnpike. Miałem nieprzyjemność jechać tą autostradą i kosztowało mnie to sporo stresu. Z trzech pasów tylko jeden był przejezdny i ludzie jechali gęsiego na bardzo wolnych obrotach. Neon po prostu tańczył przy prędkości większej niż 30km/h. Zjechałem na 30 minutowy przystanek, pługi przejechały, doprawiły asfalt na słono i można było jechać, choć i tak o szybkiej jeździe nie było mowy. Po drodze widziałem 4 wypadki. Mam dość już tej zimy, naprawdę. Czekam z utęsknieniem na wiosnę, na spacery po górach, na długie i jasne wieczory, na dużo słońca, na suche drogi..
Od wczoraj Elena jest oficjalnie moim współlokatorem, wprowadziła się do mojego, ehm, naszego mieszkania. Tim się jeszcze wyprowadza, za miesiąc wyprowadzi się Tony Blair i będziemy mieli dla siebie całe piętro. Także nareszcie mamy warunki, aby gościć – teraz trzeba popracować nad gośćmi – zapraszamy :-)
Uff, no to pierwszy po przerwie wpis mam za sobą. Teraz tylko utrzymać dyscyplinę. Prawdziwa cnota krytyki się nie boi – zapraszam do komentarza :-)